Kolejny dzień. Ponownie trzeba iść na uczelnie. Wyszykowałam
się tak jak zawsze, byłam gotowa do wyjścia, ale znowu zauważyłam, że Hyun Woo
zamiast już być poza domem lub się ubierać to leżał i smacznie spał na kanapie.
Nie wiedziałam czy go obudzić , czy dać sobie spokój, ale jednak nachyliłam się,
próbując go obudzić. Chłopak uchylił lekko powieki, po czym zrobił
niezadowoloną minę.
- Co znowu ? – Zapytał zaspany. - Dzisiaj też nie idziesz na zajęcia ? – Zapytałam w miarę przyjaźnie.
- Nie mam ochoty, może jutro pójdę.
- Nie boisz się o notatki?
- Nie. Mam kolegę, który studiuje ze mną, więc jakby co to mnie informuje.
- Skąd masz tyle znajomości? - Wyprostowałam się wzdychając.
- Mówiłem ci, że kiedyś przyjeżdżałem tu na wakacje. Daj mi spać. – Z trudem powiedział ostatnie słowa i znowu zamknął powieki.
Spojrzałam na zegarek zauważając, że jestem prawie spóźniona na autobus, więc zerwałam się z miejsca i pobiegłam ubrać buty. Czekał mnie ciężki dzień, ponieważ oprócz zajęć musiałam iść do pracy.
- Hyun Woo siadaj! – Powiedział wesoło jeden z moich znajomych.
Lekko się uśmiechnąłem i usiadłem pomiędzy Ji Hwan’em a Sung Ho. Oboje byli moimi przyjaciółmi od kilku lat, a odkąd się przeprowadziłem do Seulu mogłem się z nimi prawie codziennie spotykać, więc nasza znajomość nie opierała się tylko przez internet.
- I co? Jak mieszka ci się z tą dziewczyną? – Zapytał żartobliwie Ji Hwan.
- Nie możesz zapytać o coś przyjemniejszego ? – Odpowiedziałem wzdychając.
- No to kiedy znowu idziemy do klubu ? - Zaśmiał się chłopak.
- Heh. – Pokręciłem głową. – Może za kilka dni, przydałoby się żebym w końcu poszedł na zajęcia.
- Nie przesadzaj, jakoś sobie poradzisz.
- Daj mu spokój. – Wtrącił Sung Ho. – Sądzę, że po ostatniej imprezie woli dać sobie spokój.
Parsknąłem śmiechem, opierając czoło o rękę. Przypomniałem sobie jak kilka dni temu byłem z nimi na imprezie. Rzeczywiście był to jeden z moich ostrzejszych wieczorów, a tym bardziej, że wróciłem do domu pijany, a następnego dnia niczego nie pamiętałem, ale i tak najgorszą rzeczą był ten kac.
- Jak ci się mieszka z tą Min Ji? – Zapytał spokojnie Sung Ho.
- Ty w ogóle pamiętasz jej imię? – Ji Hwan przybrał zdziwioną minę.
- Może dlatego, że ja słucham co do mnie ludzie mówią. – Sung Ho zaśmiał się, przedrzeźniając naszego przyjaciela.
Ji Hwan i Sung Ho zupełnie się od siebie różnili. Ji Hwan był wysokim, wyluzowanym brunetem, niczym się nie przejmował lubił zabawy. Typowy student. Za to Sung Ho był bardzo miłym chłopakiem, nie dał sobą pomiatać, ale zawsze był przyjaźnie nastawiony na innych ludzi i chętny do pomocy, można było na niego liczyć, oprócz tego był najniższy z naszej trójki oraz lubił farbować włosy na brąz.
- Wiecie, czasami mam jej dość, o wszystko się czepia, zawsze ma zły humor. Wole radosne i słodkie dziewczyny. - Marudziłem jak dziecko, podbierając głowę o rękę.
- Z tego co opowiadałeś nie poznałeś jej w miłych okolicznościach. – Syknął szatyn.
- Wiem, ale mogłaby sobie dać spokój.
- Może bądź bardziej wyrozumiały, skoro pracuje to pewnie też się trochę stresuje. Powinieneś być jej wdzięczny, że pozwala ci z sobą mieszkać.
Skończył zdanie, a ja już nic nie odpowiedziałem. O dziwo jego słowa do mnie trafiły, zacząłem się zastanawiać czy może nie powinienem się trochę opanować. Czasem rodziła się we mnie druga, nieprzyjemna strona, którą prawdopodobnie ukazałem Min Ji.
Gdy wróciłem do domu pomyślałem, że na sam początek powinienem posprzątać dom i zrobić obiad. Nie byłem urodzonym kucharzem, ani nigdy nie sprzątałem sam domu, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Zajrzałem do lodówki, a w niej nie znalazłem nic z czego mógłbym zrobić coś do jedzenia, więc po pierwsze poszedłem na zakupy. Godzinie mi się zeszło dojść do sklepu, kupić produkty i wrócić. Oprócz gotowania zabrałem się do sprzątania. Wchodząc do łazienki zobaczyłem kosz pełen ubrań, które nadawały się do prania, więc wiedziałem co zrobić.
Wepchałem wszystkie rzeczy do pralki, a następnie dodałem trochę proszku.
- Jak to się włącza? – Szeptałem, przyglądając się maszynie.
Po pewnym czasie udało mi się ją uruchomić, więc byłem z tego powodu zadowolony.
Wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem składać swoje ubrania, ścielić łóżko Min Ji, a później zamiatać podłogę. Wszystkiego byłem pewny na sto procent. Problemy zaczęły się przy gotowaniu. Chciałem odgrzać ryż w gorącej wodzie i tu jeszcze dałem sobie rade, jednak biorąc nóż w ręce, aby pokroić warzywa zacząłem wątpić w swoje możliwości. To takie śmieszne nie umieć pokroić głupich warzyw. Skaleczyłem się już po paru sekundach. Rana krwawiła, więc rzuciłem się nerwowo w poszukiwaniu plastra. Znalazłem go w swoim plecaku, kochana mama wiedziała, że jej synek sobie sam nie poradzi, musiała mi to podrzucić, gdy się pakowałem. Kiedy miałem już go na palcu, zabrałem się dalej do pracy. Włożyłem pokrojone warzywa do gotującego się garnka. Czekałem aż wszystko będzie gotowe, ale szybko zauważyłem, że moja rana poważnie krwawi. Syknąłem i znowu zacząłem szukać plastrów oraz wody utlenionej . Zajęło mi to trochę czasu, bo najwyraźniej nie miałem ich więcej w swoim plecaku, myślałem nawet o poszukaniu bandaży. Przerwał mi dźwięk z kuchni, który poinformował mnie, że coś się przypala. Pobiegłem do garnków gdzie warzywa już były w nie najlepszym stanie. Chciałem szybko to zdjąć z gazu. Przez moje zdenerwowanie złapałem rączkę za blisko początku garnka i porządnie się sparzyłem niechcący zrzucając wszystko na podłogę. Nie sądziłem, że jestem taką niezdarą.
- Cholera ! Cholera !
Wyłączyłem gaz i złapałem się za głowę głośno oddychając.
- Co teraz ? Co teraz ? – W kółko zadawałem to samo pytanie.
Mój nerwowy wzrok błądził po całej kuchni. Warzywa leżały na podłodze, a ryż jeszcze się gotował w drugim garnku. Już po chwili usłyszałem z łazienki, że pralka piszczy. Zawsze wydawała takie dźwięki dla powiadomienia, że wszystko jest wyprane. Pobiegłem tam, przerzucając do miski wszystkie ubrania jakie były w maszynie. Kiedy myślałem, że ponownie zaczynam sobie radzić mój wzrok przykuła jakaś czerwona bluzka. Pamiętałem, że nie wziąłem do prania żadnych innych czerwonych ubrań prócz mojej koszulki, więc co robiła tu druga ? Rozwinąłem ją i zobaczyłem, że to była bluzka z napisem „Don’t Be Lazy”, którą zazwyczaj Min Ji nosiła po domu, tyle, że wcześniej była biała…
- Cholera… - Mruknąłem pod nosem, rozszerzając oczy.
Odłożyłem rzecz po czym niespodziewanie zobaczyłem, że moja ulubiona biała koszulka również przybrała kolor czerwony. Złapałem się za głowę, miałem ochotę krzyczeć. Pomijając już fakt, że zniszczyłem swoje ubranie to i również zniszczyłem rzecz mojej współlokatorki. Już wyobrażałem sobie jak się na mnie wścieka, krzyczy, a nawet bije. Odłożyłem miskę na bok i po jakimś czasie wróciłem do kuchni, gdzie czekała mnie kolejna niespodzianka. W garnku zobaczyłem coś czarnego, domyśliłem się, że ryż już się powoli przypala. Szybko złapałem jakąś szmatkę, zdjąłem garnek z gazu. Byłem już kompletnie tym wszystkim zmęczony, wiedziałem, że się nie nadaje do sprzątania oraz gotowania.
*Oczami Min Ji*
Po zajęciach musiałam iść do kwiaciarni, niby lubiłam tą
prace, ale czasami byłam już tak zmęczona, że wolałam po prostu sobie wrócić do
domu. Niestety nie ma odwrotu. Siedziałam za kasą rozmawiając przez telefon ze
stałym klientem, który zamawiał jakiś bukiet kwiatów. Zapisałam na kartce
wszystko związane z zamówieniem i rozłączyłam się, a już po chwili koło mnie
znalazła się Pani Kwon.
- Ostatnio jest coraz więcej pracy, myślałam nad
znalezieniem drugiego pracownika. – Powiedziała zaglądając do kasy. - Słucham? – Zapytałam zdziwiona.
- Spokojnie. – Uśmiechnęła się. – Będziesz miała kogoś do pomocy, a tym bardziej, że ja ostatnio załatwiam dużo spraw związanych z tym miejscem, więc nie mam czasu aby ci pomóc.
Na chwilę zamilkłam udając, że sprawdzam czy wszystkie informacje mam zapisane na kartce, jednak po kilku sekundach kontynuowałam rozmowę…
- Wie Pani już kogo zatrudni?
- Jeszcze nie, dopiero dzisiaj dam ogłoszenie.
- Rozumiem.
Po kilku minutach zabrałam służbowy skuter żeby pojechać do klienta i oddać mu bukiet. Jadąc zastanawiałam się kto będzie ze mną niedługo pracował. Chłopak ? Dziewczyna ? Byłam ciekawa, w dodatku ostatnio poznawałam coraz więcej nowych ludzi. Było mi to obojętne czy będę mieć pomoc, bo dobrze radziłam sobie sama, ale z drugiej strony może będę mieć więcej czasu dla siebie. Lubiłam jeździć skuterem, zawsze towarzyszył mi temu miły i chłodny wiatr. Chociaż i tak najlepiej było w lato, wtedy powietrze jest najlepsze. Jechałam dość powoli, gdy nagle zobaczyłam, że ktoś wbiega mi w drogę. Przerażona gwałtownie zahamowałam i nie ominęło mnie spadnięcie z pojazdu. Będąc już na ziemi powoli zaczęłam się podnosić cicho pojękując z bólu, w dodatku trzęsąc się. Nie czułam bólu przez moje poobcierane ręce i skaleczenie na wardze, gdyż byłam w szoku.
- Jezu ! Wszystko w porządku?! – Usłyszałam znajomy głos.
Po chwili zobaczyłam nad sobą Se Young. Podniosłam się lekko chwiejąc i gdyby dziewczyna mnie nie przytrzymała to pewnie bym znowu leżała. Po chwili spojrzałam prosto na twarz dziewczyny, która miała wymalowane na twarzy przerażenie.
- Se Young… mogłam cię potrącić… - Mówiłam jeszcze będąc w szoku.
- Jezu, nic ci nie jest? – Dziewczyna powiedziała głośno, przyglądając mi się.
Pokręciłam głową po chwili odpychając ją. Patrzyłam na nią ze złością, przez nią to wszystko się wydarzyło, chociaż tak naprawdę w głębi duszy byłam szczęśliwa, że nic jej się nie stało.
- Do cholery ! Dlaczego nie uważasz?! – Zaczęłam się wydzierać.
- P-Przepraszam. – Dziewczyna jąknęła. – Śpieszyłam się i nawet nie zauważyłam…
- Jak nawet się nie rozejrzysz… a gdybym nie zdążyła się zatrzymać?!
- Przepraszam. – Mówiła cicho.
- Same kłopoty z tobą.
Zmierzyłam dziewczynę złym wzrokiem po czym podniosłam skuter sprawdzając czy bukiet się nie zgniótł. Nie był w takim samym stanie kiedy wyjeżdżałam ale nadal był piękny. Zaczęłam iść przed siebie ciągnąc rękoma pojazd.
- Min Ji! – Szatynka krzyknęła podbiegając do mnie.
- Zostaw mnie, jestem w pracy, nie możesz mi przeszkadzać. – Mówiłam idąc szybciej.
- Min Ji, ja…
- Zostaw mnie! – Wtrąciłam głośno.
Po jej minie było widać, że jestem zdziwiona, a za razem smutna. Nigdy na nią nie krzyczałam, a już na pewno nie z takim tonem i nie na poważnie. Najwyraźniej uznała, że naprawdę nie warto teraz ze mną rozmawiać, więc zatrzymała się patrząc jak jestem coraz dalej. Idąc miałam ochotę płakać ale w kółko zaciskałam zęby i w jakiś sposób udawało mi się być spokojną. Po paru minutach byłam pod domem człowieka, który zamawiał bukiet róż. Było widać, że klient był bardzo bogaty. Spokojna dzielnica, duży biały dom z wielkim ogrodem, nie jedna osoba by marzyła o czymś takim. Zadzwoniłam do drzwi i w czasie, kiedy nikt nie przychodził poprawiałam włosy. Wszystko mnie bolało po wypadku. Niestety jakoś musiałam wytrzymać. Nagle z domu wyszedł wysoki brunet, gdzieś po trzydziestce. Uśmiechał się do mnie i kiedy podałam mu jego zamówienie od razu zabrał mi to z rąk. Jego wesoła mina zniknęła, gdy przyjrzał się mi.
- Um… wszystko w porządku ? – Zapytał nie pewnie.
- Ah, tak! – Uśmiechnęłam się sztucznie machając ręką.
- Skaleczyła się Pani? – Zapytał kładąc palec na kąciku swoich ust.
- Tak, tak, dzisiaj jak układałam rzeczy na półce to niechcący pociągnęłam ją i ciężka książka spadła na mnie. – Dalej uśmiechałam się udając jest wszystko w porządku.
- Rozumiem. - Westchnął.
Pokiwałam głową odwracając od niego wzrok. Miałam wrażenie, że robię z siebie idiotkę, ale nie mogłam logicznie myśleć, ani mówić.
- A no tak. – Powiedział grzebiąc w kieszeni spodni. – To dla Pani.
Mężczyzna znowu się uśmiechnął i dał mi do ręki pieniądze. Już po chwili podziękowałam, pożegnałam się i wróciłam poza furtkę jego domu. Trochę zdążyłam ogarnąć myśli i tak jak przyjechałam tak i wróciłam, to że miałam wypadek nie oznaczało, że zrezygnuje z jazdy skuterem. Będąc w kwiaciarni musiałam znowu skłamać, ale tym razem szefowej. Opowiedziałam historyjkę, że się skaleczyłam swoim paznokciem, chociaż nie sądziłam żeby kobieta się na to nabrała. Mając chwile przerwy trochę zatuszowałam skaleczenie szminką oraz umyłam brudne ręce.
Ten dzień był naprawdę ciężki. Całą drogę do domu rozmyślałam nad spotkaniem z Se Young, nawet przez chwile przyszła mi myśl aby się z nią pogodzić. Czy tak by nie było łatwiej ? Jednak kiedy coś takiego mnie nachodziło, od razu myślałam „Czy chce przyjaciółkę, która mnie zostawiła ? Nie, już ją nie obchodzę…”. Tęskniłam za moją dawną przyjaciółką, ale ciągle ogarniał mnie strach przed kolejnym rozczarowaniem, że nawet jak się z nią pogodzę to i tak mnie zostawi po jakimś czasie.
Weszłam do domu, robiąc wszystko bardzo leniwie.
- Wróciłam! - Krzyknęłam, aby Hyun Woo mnie usłyszał.
Po chwili pomyślałam, czy on w ogóle jest w domu ? Zajrzałam do salonu i nigdzie go nie było, gdy nagle drzwi od toalety się otworzyły i zza nich wyszedł chłopak z zawiedzioną miną z jakąś czerwoną koszulką w rękach.
- Min Ji… - Powiedział cicho.
- O co chodzi? – Zapytałam podnosząc jedną brew.
Nagle chłopak rozwinął przede mną koszulkę, którą wcześniej miał w rękach. Nie potrzebowałam dużo czasu, aby się zorientować, że to moja ulubiona bluzka, jednak zastanowiło mnie czemu ma teraz inny kolor?
- Hyun Woo… co to ma znaczyć ? Zapytałam.
- Chciałem zrobić pranie i… nie wiedziałem, że białych rzeczy nie pierze się z kolorowymi… przefarbowałem ci kilka ubrań… - Mówił co chwila się zacinając.
- Co?! - Podniosłam głos.
- A-Ale spokojnie! Sobie też przefarbowałem kilka rzeczy, więc…
- Co?! – Przerwałam mu. – Co ty wygadujesz?!
Szybko pobiegłam do toalety, gdzie zobaczyłam, że jednak Hyun Woo nie żartuje. Większość rzeczy w misce nie przypominała wcześniejszego wyglądu. Zaraz po zobaczeniu tego, wyszłam powoli z łazienki mierząc chłopaka wściekłym wzrokiem.
- Czy nigdy ci nikt nie powiedział, że jak czegoś nie umiesz, to tego nie robisz?! – Mój ton był coraz groźniejszy.
- Nie krzycz na mnie! Przynajmniej się starałem! – Brunet sam zaczął krzyczeć.
Miałam zamiar jeszcze coś powiedzieć, gdy nagle poczułam zapach spalenizny. Po chwili znalazłam się w kuchni, gdzie był bardziej przerażający widok. Wszystko było brudne, jakieś kawałki po warzywach, przypalone jedzenie i nieczyste garnki. Złapałam się za głowę z szokiem w oczach na to wszystko patrząc.
- Jedna osoba potrafi coś takiego zrobić? – Mówiłam pod nosem.
- Wiem, kolacja też mi nie wyszła, ale przynajmniej podłoga jest pozamiatana i jeszcze…
- Co ty mówisz?! – Znowu mu przerwałam.
- Nie krzycz ! Naprawdę się starałem!
Mój współlokator zaczął się tłumaczyć, ale ja już miałam naprawdę dość, prawie cały dzień był dla mnie nieudany. Poczułam cały płacz, który w sobie zbierałam tego dnia. Czułam się słaba i po prostu łzy zaczęły mi spływać po policzkach strumieniami.
- Dlaczego to robisz?! Dlaczego tak bardzo utrudniasz mi życie?! Chciałam być dobra dla taty i dlatego zgodziłam się, żebyś ze mną mieszkał, ale tak naprawdę cię nienawidzę. Jesteś najgorszą rzeczą, która mi sie przytrafiła. Odkąd cię znam mam same problemy, możesz się wynosić, bo mój dom spłonie jeśli dłużej tu zostaniesz! - Mówiłam łkając i patrząc mu prosto w oczy.
Widziałam wyraźnie, że Hyun Woo mnie słucha i przejmuje tym co mówię, patrzył z poważną miną, jakby bał się cokolwiek zrobić, nie odzywał się, jego oddech był nawet cichy. Dałam mu wyraźnie do zrozumienia, co myślę. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. Potem nie mogłam już znieść jego widoku, więc wbiegłam do swojego pokoju siadając na łóżku opierając się plecami o ścianę. Skulona zaczęłam płakać, było mi obojętne co teraz Hyun Woo sobie myśli i co zrobi. Byłam wszystkim zmęczona. Siedziałam tak cicho płacząc przez dobre 15 minut, gdy nagle usłyszałam, że drzwi od mojego pokoju się uchylają. Dalej siedziałam w tej samej pozie. Niedługo po tym, ktoś usiadł obok mnie na łóżku. Czułam na sobie czyjś wzrok, ale tylko ciągałam nosem. Wiedziałam kim jest osoba obok.
- Min Ji… nie będę przepraszał, bo nie uważam, że zrobiłem coś złego. Chciałem pomóc, tylko po prostu nie wyszło. – Powiedział to tak spokojnym głosem jak nigdy.
Nie odzywałam się, dalej siedziałam tak samo, tyle, że stałam się kompletnie cicha. Długo nikt z nas się nie odezwał, ale to było w miarę przyjemne, mogłam się uspokoić.
- Spójrz na mnie… - Powiedział poważniej.
Niepewnie i za razem niechętnie podniosłam głowę ocierając zapłakane oczy, spoglądając się na niego.
Hyun Woo lekko się uśmiechnął przyglądając mi się.
- Czemu płaczesz ? – Zapytał.
- Zmęczenie. - Powiedziałam to, spuszczając głowę w dół.
- A to co? – Ponownie zadał pytanie, łapiąc mnie ręką za podbródek oraz kciukiem przejeżdżając po moich ustach.
- Nic takiego…
- Powiedz, nie bój się.
- Po prostu spadłam ze skutera, musiałam o coś zahaczyć…
Brunet pokiwał głową odsuwając ode mnie rękę. Nagle oparł się o ścianę tak jak ja i skierował swój wzrok na sufit.
- Co się dzieje? Nie sądzę żebyś była taka zła tylko przez to, że nabrudziłem.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ty będziesz sprzątać. – Powiedziałam przytulając do swojej piersi poduszkę.
- Posprzątam. – Uśmiechnął się. - Masz problemy w pracy ? Na studiach?
- Um… nie.
- Nie powiesz mi ?
- Nie chce o tym gadać.
- Jesteś taka tajemnicza…
Niespodziewanie chłopak objął mnie mocno po czym położył się na mnie, przygniatając mnie do łóżka.
- Co ty robisz ? Udusisz mnie ! – Zaczęłam protestować.
- Cicho, jesteś wygodna. – Mówił coraz mocniej mnie
przytulając.
Ponownie zapadła cisza, o dziwo podobało mi się to. Po raz
pierwszy przytulił mnie ktoś kogo znałam zaledwie od kilku dni. To było
bardziej przyjacielskie. Leżałam pod nim jakiś czas. Zrobiło mi się lepiej. To
było miłe, że chłopak chciał mnie pocieszyć, mimo tego co sie stało wcześniej. - Naprawdę mnie udusisz. – Syknęłam chcąc się podnieść.
Po chwili oboje wróciliśmy do tego tak jak siedzieliśmy. Znowu zapadła cisza, a ja się uśmiechnęłam widząc, że on na mnie patrzy.
- Mogę ci pokazać dobry sposób na stres. – Chłopak ukazał swój szyderczy uśmiech.
- Hm?
Niedługo po tym byliśmy już w kuchni. Syf mi trochę przeszkadzał, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Hyun Woo wyjął z lodówki kilka butelek Soju co mnie zdziwiło.
- Chcesz zrobić ze mnie alkoholiczkę ? – Zapytałam kpiąco.
- Nic tych rzeczy. – Zaśmiał się.
Czas szybko minął, a my już wypiliśmy kilka butelek alkoholu siedząc na kanapie w sypialni. Zaczęliśmy sobie opowiadać jakieś historyjki z dzieciństwa i nieźle się uśmialiśmy. Ciągle towarzyszył nam dobry humor. Czułam, że już jestem pijana, lecz nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Naprawdę mas słabą głowę. – Powiedział chichocząc.
- Nieprawda. Sam nie jesteś lepszy - Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. – Do tej pory pamiętam jak wtedy wróciłeś do domu pijany, musiałam ci pomagać położyć się na kanapie.
- Tyle, że wtedy więcej wypiłem. – Mówił wydymając wargi i machając mi przed oczami kieliszkiem wylewając trunek.
- Idioto, rozlewasz! – Krzyknęłam lekko zrywając się z miejsca.
- Ale to śmieszne.
Chłopak ponownie zaczął się śmiać, nawet nie wiedziałam dokładnie z czego. Jego śmiech był zabawny, więc sama się temu poddałam.
- Wiesz, tak rzadko mogę zobaczyć jak się śmiejesz, miło widzieć jak jesteś taka rozbawiona. – Hyun Woo przybrał poważniejszy ton.
Po jego słowach przestałam się śmiać i znowu zrobiłam się poważna, ale nagle zaczęłam się chwiać.
- Przepraszam, że wtedy powiedziałam, że mam cie dość i cie nienawidzę. – Mówiłam spokojnie. – Wcale tak nie myślę, jesteś wkurzający, ale da się z tobą wytrzymać.
- No to może, tak dla odmiany dogadajmy się. Zostaniemy przyjaciółmi?
Pokiwałam głową z uśmiechem od ucha do ucha.
- Zacznijmy od początku! – Oznajmiłam. – Jestem Kang Min Ji.
- Park Hyun Woo. – Powiedział wystawiając swój kieliszek.
Po chwili oboje wypiliśmy już do końca wódkę. Film mi się urwał wraz z ostatnim łykiem.
Fajny rozdział :) Jestem ciekawa co będzie dalej ^-^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
Fajny rozdział ;) Już chcę wiedzieć co będzie dalej :3
OdpowiedzUsuńSuper. Cały tydzień czekałam na kolejny rodział *_* . Naprawdę bardzo mi się podoba, zresztą nie tylko mi.
OdpowiedzUsuń~Fanka wszystkiego, co Azjatyckie
Kocham twoją wene, jak to jest ze masz taki dar do pisania ?
OdpowiedzUsuńHunnie ^^
Nie wiem skąd to się bierze :D
UsuńPo prostu czasem pomysły przychodzą niespodziewanie i je wykorzystuje. Ale dziękuje za miłe słowa ^^
Super.. jest coraz lepiej. Staraj się unikać powtórzeń! :) Jestem zaszokowana, że masz taką wenę, czas i pomysł jak to wszystko złożyć w całość.. Postaraj się nie upijać tak namiętnie główniej bohaterki ^^ To czekam do soboty ~ Mecorteet
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, lekki i szybko sie czyta. Jeśli chodzi o zapis to tu już trochę gorzej, ale mi osobiści to jakiejś wielkiej różnicy nie robi, wiec spokojnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz czekam na kolejne przygody :)
Ps. W wolnym czasie zapraszam do mnie.
http://anja-sora.blogspot.com/
SOBOTA JUŻ JUTRO TAKŻE CZEKAM!
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemnie czytało mi się ten rozdział i nawet nie zwróciłam uwagi na jakiekolwiek błędy.
Mam nadzieję, że akcja się jakoś rozwinie, bo ja lubię dramy, krzyki, płacze i latające talerze!~
JUŻ CHCĘ JUTRO!
Btw. Jeśli to czytasz (a mam nadzieję, że teraz to czytasz) to chcę spytać czy nie miałabyś nic przeciwko, gdybym w moim przyszłym opowiadaniu umieściła w obsadzie Jaehyuna? Wolę się spytać żeby później nie było "kopiara" czy 'ksero-zero"
Usuń^ ^
Jasne, że czytam ;) I oczywiście dziękuje za miłe słowa :D
UsuńJeśli chcesz to go umieść. Póki nie kopiujesz całości to jestem w stanie się zgodzić xd
Spokojnie mój pomysł się różni od twojego :3
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba twój blog... i mam pytanie
OdpowiedzUsuńnie będziesz mieć nic przeciwko jeżeli troszkę z edytuje twój nagłówek i dam jako odnośnik do twojego bloga u mnie w polecanych?
Raczej nie mam nic przeciwko :)
Usuń